Serce w szafie ukryte
- Mia
- 2 paź 2015
- 2 minut(y) czytania
"Kobieta musi mieć dwie rzeczy: klasę i bajeczny urok"
Coco Chanel
Dlaczego kiedy otwieram szafę, zawsze widzę pustkę? Za każdym razem stwierdzam, że nie mam co na siebie włożyć. Banalne, ale prawdziwe. Temat znany każdej kobiecie, ponadczasowy i wydaje mi się "nieuleczalny". Dla mężczyzn śmieszny, dla nas wagi państwowej. Zastanawiam się nad innym aspektem naszej garderoby... Przeczytałam kiedyś mądry wywód znanej amerykańskiej Pani psycholog. Twierdziła, iż to właśnie wnętrze kobiecej szafy odzwierciedla stan jej duszy, choć dla mnie słowo "psychika" wpasowuje się o wiele lepiej. Coś w tym musi być. Śmierdząca sprawa. Dlaczego faceci nie mają tego problemu? Siedem zestawów w zupełności im wystarcza. Kobieta posiada siedemdziesiąt zestawów, a mimo to, kiedy staje w obliczu eliminacji, jedyne co może zrobić by dokonać słusznego wyboru, to wsiąść w auto i zaliczyć błyskawiczny spacer po galerii handlowej. Tak już mamy. Jesteśmy uzależnione od ciuchów i nie lubimy pokazywać się w jednej kreacji więcej niż dwa razy. Nie ma co się wybielać czy usprawiedliwiać moje Panie! Czas zaakceptować silną potrzebę zakupów, a co za tym idzie, nieustanne rozbudowywanie garderoby. Nic tylko związać się z architektem lub właścicielem firmy budowlanej. Hmmm... ale tak na poważnie... pytam, jak to się ma do wnętrza, do stanu naszej duszy? Podobno kiedy w szafie panuje idealny porządek, majtki nie walają się pomiędzy skarpetkami, oznacza to, że żyjemy w harmonii i spokoju z otaczającym światem. Nie goni nas czas, mamy wszystko pod kontrolą, czujemy się atrakcyjne i szczęśliwe. Bałagan świadczy o braku stabilnej sytuacji i kłopotach w strefie relacji damsko męskich. A co jeśli ktoś nie posiada szafy, a ciuchy przewalają się z kąta w kąt? Taka osoba sprzedała duszę diabłu, stała się zbyt wyzwolona, zbuntowana czy może nie jest gotowa dorosnąć? O tym nie było w artykule. Tak czy siak warto mieć porządek w szafie, szczególnie gdy jest się właścicielką trzystu kompletów i ich stan nieustannie wzrasta.Jestem "pedantką". Uwielbiam porządek i minimalizm. Nie lubię zagraconych przestrzeni, choć z drugiej strony kocham ciepłe, romantyczne, babcine wnętrza pełne bibelotów. Czy rzeczywiście nasz dom, nasza szafa objawiają to, co kryje się na dnie naszych serc? Może zbyt śmiałe to pytanie, ale zastanawiałyście się kiedyś nad tym? Zarzuca mi się, że niekiedy zbyt mocno obnażam się przed czytelnikami, ale uważam, że tylko szczerość jest w stanie przełamać pewne bariery. Wyzbyłam się wstydu, nie oczekuję poklasku i tym samym nie obawiam się krytyki z waszej strony. Można powiedzieć, idę po bandzie. W końcu nie mam nic do ukrycia..., a może i mam? Wracając do tematu... Przeprowadzałam się kilkanaście razy. Mieszkałam w rożnych "czterech kątach", ale tylko jedno mogłam nazwać domem. Jestem typem włóczykija i nie potrafię długo zagrzać miejsca, lubię ciągłe pasmo zmian. Dzięki każdej kolejnej przeprowadzce, doświadczam życia, zmieniam je, a może i wydłużam. Jestem koneserem doznań. Magazynuję ulubione z nich. Żyję w wielu przestrzeniach, na wielu płaszczyznach jednocześnie. Poszukuję? ...a może po prostu tak mam. Może po prostu lubię zmieniać widok za oknem...

Comentários