top of page
Szukaj

Moje Quan

  • Mia
  • 6 lis 2015
  • 5 minut(y) czytania

"Opowieść o człowieku, który zbuntował się i poszedł pod prąd..."

Dlaczego życie jest takie trudne? Dlaczego bywa tak skomplikowane? Dlaczego nie mogę znaleźć pracy? Gdzie mam szukać miłości? Skąd mam wziąć na czynsz? Co mam włożyć do garnka? Syn chce nowe buty..., nie stać mnie. Nie stać mnie aby godnie żyć... Chcę być szczęśliwy, po prostu szczęśliwy... tylko tyle... Jak mam to zrobić, jak? Pomocy!Życie nie jest łatwe. Kiedyś wystarczało być, dziś trzeba mieć by być. Teraźniejszość to codzienna szkoła przetrwania, a jutro stoi pod znakiem zapytania, jest niczym los na loterii. Większość ludzi tak żyje, z dnia na dzień, w ciągłej niepewności. Pieniądz zdominował naszą rzeczywistość, nasze życie, nas samych. Bez niego jesteśmy nadzy, puści, bezbronni, pozbawieni chęci do czegokolwiek. Opowiem wam historię prawdziwą i pełną nadziei.Spotkałam kilka dni temu starego przyjaciela. Nie widzieliśmy się kilka miesięcy. Każdy miał swoje sprawy, nie było kiedy. Przez lata był prezesem dużej firmy, dobrze zarabiał. Żył, jak to mówią na poziomie. Miał ładne mieszkanie, samochód, piękną dziewczynę u swego boku, tłumy przyjaciół. Niedawno stracił pracę. Początkowo cieszył się. Od miesięcy planował zmiany w swoim życiu, niestety zawsze brakowało mu odwagi. Wiele osób namawiało go, by rzucił to w cholerę. Nie potrafił podjąć decyzji. Któregoś dnia los zadecydował za niego. Stracił posadę, której nie znosił. Po latach męki uwolnił się od korporacji. Przez pierwszych kilka tygodni bawił się z przyjaciółmi w Sopocie. Wreszcie miał czas na przyjemności. Bardzo mu tego brakowało. W wakacje nadrobił wszelkie możliwe towarzyskie zaległości, a sporo ich było. Odzyskał upragnioną wolność. Niestety czas spokoju odszedł wraz z ostatnim powiewem lata. Jesienią konto zaczęło zbyt szybko się kurczyć, a on zaczął intensywnie szukać pracy. Minęły trzy długie miesiące i nic. Z każdym kolejnym niespokojnym porankiem opadał z sił, tracił wiarę, tracił nadzieję. Pozbył się drogiego apartamentu. Zamienił strzeżone osiedle na starą kamienicę bez windy. Czterdzieści metrów zamiast stu. Musiał oddać auto, było firmowe. Dziewczyna odeszła. Znalazła innego, bogatszego. Wojtek został zupełnie sam... Weszłam do naszej ulubionej kawiarni. Siedział w kącie ze spuszczoną głową i załzawionymi oczami. Był przybity, smutny, przygnębiony. Nigdy wcześniej nie widziałam go w takim stanie. Bardzo zeszczuplał. Kiedyś zawsze uśmiechnięty, zabawny, pełen pozytywnej energii, wigoru, dusza towarzystwa. Otaczały go tłumy ludzi. Każdy facet chciał być jak on, każda kobieta chciała być z nim. Zarażał swoją pozytywną energią, miał głowę pełną pomysłów, a w oczach błysk wart milion dolarów. Teraz stał przede mną jeden wielki kłębkiem nerwów. Spojrzenie mówiło wszystko. Potrzebował pomocy, potrzebował wsparcia, potrzebował szczerej rozmowy, potrzebował mnie.Wiele lat temu straciłam wszystko. Żyłam jak pączek w maśle, ale byłam nieszczęśliwa. Moje życie było puste, pozbawione wartości, pozbawione koloru. Obudziłam się którejś nocy, podeszłam do okna i wypowiedziałam życzenie. Pamiętam to jak dziś. "Boże! Nie chcę tak żyć! Chcę być wolna! Błagam uczyń mnie wolnym człowiekiem!"Większość z nas rozumie wolność nieco inaczej niż ja. Uważam, że człowiek jest wolny dopiero wtedy, gdy jest w stanie oddać wszystkie dobra materialne i czuć w sercu radość. Byłam zniewolonym człowiekiem. Otaczały mnie piękne przedmioty. Większość moich przyjaciół pamięta tamte czasy. Musiałam mieć wszystko co najlepsze. Wydawało mi się, że dążę do doskonałości, ale w rzeczywistości dążyłam do samozagłady. Miałam piękny apartament w najpiękniejszej kamienicy na Starym Mieście. Prowadziłam dwa biznesy jednocześnie. Pracowałam non stop. Chciałam mieć więcej i więcej. Byłam nieszczęśliwa, a moje serce wypełniała przerażająca nicość. Bóg mnie wysłuchał i tym samym poddał największej i najboleśniejszej próbie w moim życiu. Obudziłam się rano i wiedziałam wszystko. Wiedziałam jak chcę żyć, co chcę robić i jak powinno wyglądać moje życie. Doznałam olśnienia. Zrozumiała co w życiu istotne, co najcenniejsze. Niech nikt nie myśli, że było łatwo. Odbyłam długą drogę przez mękę. Dobrowolnie zrzekłam się wszystkiego co miałam, tym samym przywołując pasmo nieszczęść. To była cena za wolność, którą chciałam za wszelką cenę odzyskać. Musiałam sprzedać apartament, w który włożyłam wszystkie oszczędności. Zamknęłam firmę jedną, potem drugą nie licząc się z konsekwencjami. Pierwszy upomniał się bank, potem cała reszta. Oddałam wszystko co miałam... kryształowe żyrandole, zastawę od Rosenthala, włoską kuchnię na którą zbierałam miesiącami, łóżko Hildinga, które tak bardzo kochałam... Oddałam wszystko, oddałam bo chciałam. W chwili gdy nie miałam już nic poczułam wolność, o której marzyłam. Nie sądziłam jednak, że w zaistniałej sytuacji stracę przyjaciół i szacunek innych ludzi. Wtedy pojęłam jakimi prawami rządzi się świat. Kiedy jesteś zamożny, masz dobre auto, świetnie prosperujący biznes jesteś kimś. Ludzie chcą być blisko ciebie. Chcą czerpać energię, której sami nie są w stanie wyprodukować. Kiedy tracisz majątek, tracisz przywileje. Nie było mi przykro. Zacisnęłam zęby i zaczęłam iść pod prąd. Moja rodzina była załamana, szczególnie mama. "Coś ty najlepszego zrobiła?!". Każdego dnia słyszałam te słowa. Nikt nie rozumiał mojego czynu, nikt nie był w stanie zrozumieć mojego postępowania, mojej decyzji. To była jedyna słuszna decyzja jaką podjęłam w życiu! Nie wstydzę się oznajmić światu "Tak, byłam na samym dnie!". Wiem, że uratowałam siebie, uratowałam swoją duszę przed najgorszym. Tamten okres wszystko zmienił. Narodziłam się na nowo. Stałam się kimś zupełnie innym, stałam się lepszym człowiekiem. Zaczęłam odkrywać świat na nowo. Zaczęłam dostrzegać innych, słabszych, tych na których wcześniej nie zwracałam uwagi. Każdego dnia znajdowałam szczęście w prostocie, w naturze, w niespodziankach jakimi zaskakiwał mnie los, we własnej skromności. Zaczęłam doceniać to co miałam, a miałam na prawdę niewiele. Z drugiej strony miałam wszystko, miałam cały świat. Spoglądałam w niebo i czułam wiatr, promienie słońca. Banalne prawda, ale to właśnie dawało mi radość. Nauczyłam się tym cieszyć. Nauczyłam się tylu bezcennych rzeczy, tylu wspaniałych rzeczy, o których nie miałam dotychczas pojęcia. To było jak objawienie, to było niczym Cud! Zastanawialiście się kiedykolwiek czym tak naprawdę jest życie? Jaki jest cel tej wędrówki? Większość z was odpowie "Tak! Oczywiście!", ale czy na pewno? Bylibyście w stanie żyć bez wszystkiego co posiadacie? Pozbyć się bagażu i stanąć nago w obliczu świata...? To cudowne doznanie, wierzcie mi. Każdy powinien choć raz w życiu doznać stanu uwolnienia i pozbyć się strachu. To bezcenne i jedyne w swoim rodzaju.Mój przyjaciel jest obecnie w Afryce. Pojechał za ostatnie pieniądze na wolontariat. Pomaga osieroconym dzieciom. Za kilka tygodni wraca. Odnalazł siebie, wzmocnił i zrozumiał czym jest życie. Doznał objawienia. Pojął najpiękniejszą z tajemnic wszechświata. Uratował własną duszę przed zagładą. Jest gotowy powrócić do tego bezlitosnego świata by wreszcie żyć pełnią życia, w zgodzie z samym sobą. Musiał upaść na samo dno by to zrozumieć. Wojtek nie potrzebuje już "mieć by być". Wystarczy, że jest. Każdą rzecz, którą dostanie od losu będzie traktował jako cudowny prezent, ale do żadnej materialnej rzeczy już się nie przywiąże. Będzie się dzielił, będzie pomagał słabszym i wreszcie będzie miał przed oczyma "wyższy cel". Jego życie nabrało wartości i stało się bezcennym darem dla całej ludzkości.Wojtek znalazł swoje Quan, tak jak ja znalazłam swoje wiele lat temu... czego i wam życzę!


 
 
 

Comments


© 2016 created by Mia Docci 

Blog z charakterem

  • Facebook Clean
  • Facebook - Grey Circle
bottom of page