top of page
Szukaj

Miłość czy kochanie?

  • Mia
  • 29 lis 2015
  • 3 minut(y) czytania

To był ciężki weekend. Uczelnia, drink na mieście ze znajomymi, poranny kac. Te trzy elementy połączone w jedną całość, dały dawkę piorunującą i w chwili obecnej marzę tylko o jednym. Czemu tak daleko do tej wanny? Tak czy siak chodzi mi dziś po głowie pewna myśl. Zastanawiam się nad istotą związku, nad sensem wspólnego życia, nad doskonałym układem między dwojgiem ludzi. Wiem, że nie po raz pierwszy o tym piszę. Wybaczcie. Dlaczego los nieustannie daje nam pstryczka w nos? Dlaczego społeczeństwo dzieli się na tych, którzy w trakcie studiów znaleźli miłość swojego życia i na tych, którzy "szukali i szukać będą". Nie czepiajcie się słowa "szukać". Ze mną jest tak. Jednego dnia marzy mi się związek. Pragnę dojrzałej relacji partnerskiej. Innego dnia stwierdzam wszem i wobec, iż mam dość facetów. Skrajnie prawda? Niestety wynika to z moich doświadczeń, a było ich kilka, no może kilkanaście. Kilkadziesiąt? Hmmm... przestałam liczyć po dziesiątym. Odrobinę abstrahuję, celowo chcę podkręcić atmosferę. W trakcie ostatnich wykładów na mojej czelni, często przewijają się słowa: marzenia, cele, zagrożenia, możliwości, korzyści itd... Pytam więc, czym jest związek? Pomijając chemię i uczucie, które bez wątpienia musi pojawić się na samym początku, jest jeszcze cała masa kryteriów, które muszą zostać spełnione przez obojga zaangażowanych. Każdy z nas ma swoje wymagania i przyzwyczajenia. Z wiekiem pojawia się ich coraz więcej i są coraz bardziej restrykcyjne. Niektóre związki rozpadają się z bardzo błahych powodów, jak chociażby brudne skarpetki chłopaka, albo głupie koleżanki dziewczyny. Nie potrafimy, czy też nie chcemy akceptować tego, co nam przeszkadza, ale bez czego druga osoba nie potrafi żyć? Ona lubi oglądać seriale w czwartkowe wieczory, niestety dokładnie o tej samej porze, tego samego dnia leci koszykówka. I cóż teraz? -Chyba będzie lepiej zamieszkać osobno kochanie... - kolejna porażka, a podobno porażki nie istnieją. No cóż. Nie nazwałabym tego "nowym doświadczeniem", które można dorzucić do CV. Ile można zbierać do plecaka? Mój jest tak ciężki, że mam ochotę wyjechać na bezludną wyspę i liczyć muszelki na plaży. Myślę, że nie tylko ja o tym marzę.Z drugiej strony, czy nie lepiej zrezygnować z randek, odpuścić, dać sobie luz, pozbyć się stresu? Kobieta potrzebuje mężczyzny u swego boku, to niepodważalny fakt. Zabicie tej potrzeby bywa bardzo trudne. Wyparcie działa na krótką metę. Są więc plusy i minusy bycia w związku, jak również bycia samemu. Być może istnieją zastępstwa, substytuty? Koleżeństwo, przyjaźń... Czy straciłam wiarę w "normalność relacji międzyludzkich", czy może mam cholernego pecha? Przyciągam nieodpowiednich mężczyzn? A może jest coś, o czym nie wiem? Bycie z kimś dla samego bycia chyba mnie nie interesuje. Szukam namiętności i pasji w drugim człowieku. Wymagam szacunku i zrozumienia. Chcę by mój partner przyjaźnił się ze mną, by nasze życie nie przypominało po miesiącu nudnego obrazka z "Przeminęło z wiatrem". Chcę widzieć uśmiech na jego twarzy, kiedy wracam z pracy i chcę uśmiechać się na jego widok zawsze kiedy pojawi się w pobliżu. W chwili obecnej wspólne oglądanie filmu pod jednym kocem, z miską niezdrowych chipsów, wydaje mi się cenniejszą formą spędzania czasu, a niżeli samotna podróż do Rzymu. Choć gdy pomyślę, o kłótniach i stresach, doceniam moją jednoosobową przestrzeń zadając sobie pytanie "czy rzeczywiście chcę kolejny raz zburzyć swój spokój?" Zaraz ktoś mi zarzuci, że boję się wyjść ze swojej strefy komfortu. Uciekająca panna młoda? Coś się we mnie zmieniło. Czuję jednocześnie chęć i niechęć. Temat do dyskusji.Pamiętacie piosenkę Phila Collinsa "Love don't come easy". Dedykują ją wszystkim, którzy poszukują szczęścia czy to w związku z drugim człowiekiem, czy to z samym sobą i wierzą, że kiedyś... coś się zmieni...


 
 
 

Comentarios


© 2016 created by Mia Docci 

Blog z charakterem

  • Facebook Clean
  • Facebook - Grey Circle
bottom of page