Paryżanka
- Mia
- 15 lis 2015
- 2 minut(y) czytania
Stoję dziś na dachu jednej z kamienic w samym centrum "Miasta Miłości". Stoję i wspominam... Paryż...Pierwszy raz przyjechałam do Paryża jako czternastoletnia buntowniczka zakochana w Jimie Morrisonie. Od tamtej pory minęło już ponad 20 lat, a mimo to wciąż pamiętam zapach kwitnącego jaśminu. Był to wakacyjny obóz dla dziewcząt i trwał jakieś dwa tygodnie. Towarzyszyła mi przyjaciółka z klasowej ławki. Spałyśmy w klasztorze u sióstr zakonnych, ale nie będę opowiadać o szczegółach wyjazdu, powiem jedno; Spędzić wakacje w Paryżu na początku lat dziewięćdziesiątych, było czymś wyjątkowym. Pragnę przytoczyć krótką przygodę, która zapadła mi w pamięć. Pewnego dnia dostałyśmy tzw.czas wolny. Nie ma nic piękniejszego w tym wieku, jak zerwać się ze smyczy. Zakonnice puściły nas w miasto, co dziś wydaje mi się bardzo nieodpowiedzialne. Klasztor mieścił się daleko od centrum, w spokojnej dzielnicy willowej. Być może dlatego nie miały obaw. Wybrałam się na długi, samotny spacer. Szłam i szłam, zachwycając się pięknem tego miasta. Czym dalej, tym ładniej. Czym dalej, tym ciekawiej. Urzekła mnie architektura. Tamtego dnia po raz pierwszy zakochałam się w Paryżu. Moja babcia w latach młodości mieszkała w samym centrum tego wyjątkowego miasta. Chodziła do szkoły baletowej, chciała zostać znaną projektantką mody, ale wybuchła wojna i wraz z rodziną musiała wyjechać. Jako mała dziewczynka niemal każdy weekend spędzałam u babci. Jej bajeczne opowieści o paryskim stylu życia... To była magia. Nie mogłam się doczekać. Marzyłam o Paryżu.Podczas mojego samotnego spaceru odkryłam coś o wiele cenniejszego, a niżeli monumentalne budynki z białego marmuru. Po raz pierwszy skosztowałam prawdziwej wolności i była to francuska wolność. Teraz, gdy wspominam, wydaje mi się jakby to było w poprzednim życiu, w innym wcieleniu, bardzo dawno temu... Dwadzieścia lat minęło tak szybko, chyba za szybko. Nie wiem jak to możliwe, ale tamtego dnia nie czułam strachu, nie bałam się, nie wyczuwałam żadnego zagrożenia. Paryż wydał mi się całkowicie bezpieczny, ciepły i wyjątkowo gościnny. Miałam zaledwie czternaście lat, gdy tak przespacerowałam samotnie kilkanaście przecznic. Wróciłam dosłownie przed zachodem słońca. Pamiętam, że jedna z sióstr bardzo mocno na mnie nakrzyczała. Dostałam nawet dzień kary. Dziś nie wyobrażam sobie, aby puścić dziecko na samotny spacer po Sopocie, a co dopiero Paryż. Czy młody człowiek jest aż tak nieświadomy, naiwny, głupi, czy może czasy się zmieniły? Czy była to kwestia braku świadomości, czy ludzkie serca były w tamtych czasach czystsze? Nie wiem... Nie wiem też czemu w dzisiejszym świecie dzieje się tyle zła. Czy jesteśmy bezpieczni? Czy czujemy się bezpieczni? Wspominam mój pierwszy samotny spacer ulicami Paryża. Czułam się wolna, czułam się spełniona i podekscytowana... Czułam się częścią tego miejsca, tego miasta... Czułam się bezpieczna, jakby ktoś dbał, aby nie stała mi się żadna krzywda. Dziś czuję niepokój niemal cały czas. Co to się porobiło? Skąd w ludziach tyle nienawiści, tyle zła? Jaki ono ma sens? Dostaliśmy wszystko... piękną ziemię, rośliny, zwierzęta, technologie, możliwości... Dostaliśmy piękny świat, wyjątkowe miejsce do spełniania marzeń. Dlaczego nie możemy się nim cieszyć? Dlaczego nie możemy nadal cieszyć się wolnością..; francuską wolnością, która towarzyszyła mi tamtego, słonecznego dnia...? Czy da się znaleźć lekarstwo, szczepionkę, która będzie w stanie zniszczyć najgorszą chorobę tego świata, zło?
Z ogromnymi wyrazami współczucia dla Paryża Niech dusze zabitych spoczywają w spokoju.

Comments