top of page
Szukaj

Głodni miłości

  • Mia
  • 22 wrz 2016
  • 3 minut(y) czytania

Angelina Jolie i Brad Pitt. Dwanaście lat wielkiej miłości. Było i się skończyło.

Informacja o ich rozwodzie została podana we wszystkich amerykańskich stacjach telewizyjnych jako BREAKING NEWS! Jak sami rozumiecie, nie mogłam pominąć tego tematu. Po prostu nie wypadało.

Flirt, namiętność, miłość, rodzina, ślub, rozwód. Można by powiedzieć klasyk. Ale nie w przypadku tej pary. Szczerze mówiąc kibicowałam im, jak większość.

Młodzi, piękni, ambitni - bo do takich ich zaliczano. Ikony. Dwoje najpiękniejszych ludzi świata - jak pisały media. Wielbieni, podziwiani, wartościowi jak na Hollywood. Kontrowersyjni, z bujną przeszłością, ale kto owej nie posiada?! Piękna rodzina. Szóstka dzieci, z czego troje adoptowanych. Z perspektywy nas, maluczkich, miłość prawie idealna, niemal doskonała...

Wraz z rozpadem Brandzeliny umiera pewien mit, zamiera legenda, jakaś nadzieja wygasa. Powstaje pytanie "czy warto?", czy warto kochać, czy warto ufać, angażować się, poświęcać, ryzykować dla miłości, dla drugiego człowieka? Czy w obecnych czasach jest jeszcze miejsce na miłość, na normalną rodzinę, na związek?

Pamiętam zdjęcia pary pojawiające się na łamach kolorowej prasy. W ich oczach widać było iskrę, o jakiej większość może tylko pomarzyć. Podniecenie, namiętność, ale i wsparcie. Nikt z nas nie wie, jak ten związek wyglądał od środka, ale bez względu na to, czym byli w rzeczywistości, miło było patrzeć na dwie splątane dłonie. Miło było wierzyć, że miłość jest w stanie pokonać każdą barierę czy to w Hollywood, czy też w Warszawie. Przyjemnie było marzyć o świecie wartości, o rodzinie, o wspólnocie, o tworzeniu domu, o budowaniu wielopokoleniowych więzi. Fajnie było spoglądać na ludzkie szczęście, by nadal mieć nadzieję na własne, nieskończone.

Związek to trudna i mozolna praca. Miłość, szacunek, zrozumienie, kompromis. Z czasem konflikty, drobne kłótnie, różnice poglądów. Dwoje początkowo bardzo podobnych do siebie ludzi, z czasem nieco odmiennych i życie pod jednym dachem. Każdy z własnymi problemami, z własną przeszłością i marzeniami. Jesteśmy dorośli i znamy kolejność zdarzeń. Wszystko co dobre szybko się kończy. Uczucia z namiętnych, szalonych, wręcz nieobliczalnych i niezaspokojonych przeradzają się w prostą, zwykłą codzienność. Z żaru, którego nie sposób było okiełznać, pozostaje zaledwie mały płomień. Ale takie jest życie. Taka kolej rzeczy. Przychodzi czas na przyjaźń i zrozumienie, na pracę obojga zaangażowanych. Trzeba zacząć walczyć o siebie, nie przeciwko sobie. I to jest chyba główny z powodów rozstań. Walczymy nie z tym wrogiem.

Mój chłopak uwielbia gotować, więc przyszła mi pewna myśl do głowy. Związek jest jak gotowanie. Wyobraź sobie; Wchodzisz do najlepszej kuchni na świecie. Jest nowa, pachnąca, stoi nad brzegiem oceanu, na powietrzu. Fajna fantazja? Ha! Masz najlepsze produkty by przyrządzić potrawę. Są też najnowocześniejsze sprzęty i cała masa potrzebnych narzędzi. Zabierasz się do pracy. Jest cudownie. Bawisz się wspaniale. Czujesz zapach, smak cię podnieca. Przyprawy rozpalają twoje zmysły. Po jakimś czasie powstaje danie. Zasiadasz do stoły by skosztować swojego dzieła. Genialne! Rozpływa się w ustach, euforia smaków. Boże jesteś w niebie! Mija czas, a ty zaczynasz czuć się znudzony potrawą, więc otwierasz butelkę najlepszego białego wina, jakie można kupić na południu Francji. To jest to! Uratowałeś sytuację. Podniecenie wraca! Kładziesz się na rozgrzanym piasku i spoglądasz przed siebie, oczarowany widokiem. Smak się zmienia, ale nadal jest wspaniały. Wracasz do stołu. Talerz nie wygląda juz tak pięknie. Potrawa, którą sam stworzyłeś nie przypomina już twojego wymarzonego dania. Wygląda jak gówno na talerzu. Sosy się zmieszały, a nadgryzione warzywa straszą. Kształtne truskawki zniknęły wraz ze słońcem. Wyrzucasz resztki, a naczynie ląduje w zmywarce. Budzisz się następnego dnia z nowym pomysłem w głowie. Pędzisz na targ. Kupujesz świeże ostrygi i znów zaczynasz tworzyć. Mówisz, to mi się nigdy nie znudzi, ale przychodzi dzień, kiedy w twojej głowie pojawia się myśl i nie chcesz już być kucharzem. Patrzysz w stronę oceany. Widzisz białe żagle na horyzoncie. Pragniesz opuścić kuchnię by stać się marynarzem. Dzikie fale, nieodkryte lądy, przygoda... Popłynęłam troszkę, wiem. Ma się fantazję.

Jak mówiłam, wszystko co dobre szybko się kończy, ale kto powiedział, że tak być musi? Danie w kieszeń i na statek.

Powiedziałam to nie raz i jeszcze wiele razy powtórzę "Jestem za tym aby budować, a nie burzyć", szczególnie jeśli chodzi o rodzinę, dzieci. O związek trzeba walczyć wspólnie. Zarówno wam jak i sobie życzę wytrwałości oraz mądrych decyzji. Kto wie, może Angelina i Brad się pogodzą? Życzę im tego z całego serca! A teraz idę zjeść śniadanie bom zgłodniała ;)

Mia


 
 
 

Comments


© 2016 created by Mia Docci 

Blog z charakterem

  • Facebook Clean
  • Facebook - Grey Circle
bottom of page