top of page

W obliczu choroby

  • Mia
  • 23 wrz 2016
  • 2 minut(y) czytania

Koło 10:00 dnia wczorajszego odebrałam niepokojący telefon od mamy. Była smutna, przygnębiona i chora. Szczerze mówiąc wystraszyłam się. Było to dosłownie chwilę po tym, jak skończyłam pisać tekst o Brandzelinie. Wyciągnęłam torbę z szafy, wrzuciłam kilka ciuchów i bez chwili namysłu ruszyłam w trasę. Przejechałam pół Polski. Koło 15:00 byłam na miejscu. Nic tak nie boli jak widok chorującego dziecka lub matki. Zmęczona, osowiała twarz. Ciało, które w ciągu kilku dni straciło parę kilo i to nurtujące pytanie "jaka jest przyczyna?". Odpowiedzi brak.

W obliczu choroby stajesz się całkowicie bezbronny. Chcesz pomóc, ale nie potrafisz. Chcesz zabawić się w Boga, ale nim nie jesteś. Zdajesz się więc na lekarzy-specjalistów, którzy nie pracują w piątki, gdyż właśnie zaczynają urlopy. Chcesz poznać wyniki wczorajszych badań, za które trzeba było zapłacić średnią, polską emeryturę, ale lekarz nie zdążył opisać, mimo iż obiecał. I tak czekasz, a każda godzina wydaje się trwać w nieskończoność.

W obliczu choroby bliskiego człowieka stajesz się całkowicie bezbronni. W jednej chwili wszystko przestaje się liczyć, wszystko przestaje być ważne. Umierają problemy i waśnie. Konflikty idą w niepamięć, a złe uczynki w zapomnienie. Liczy się tylko ta osoba i jej zdrowie. W głowie plątanina szalejących myśli i niepotrzebne słowa jak np. rak. Oczyszczasz więc umysł, próbując myśleć pozytywnie, chcąc pozostać w pełni świadom sytuacji, ale nie potrafisz. Paraliżuje cię strach. Nie możesz jeść, spać. Nieustannie czuwasz, modlisz się, spowiadasz. Wszystko byleby tylko wyzdrowiała. Chcesz oddać własne szczęście by choć się uśmiechnęła. Tak bardzo ją kochasz.

W takich sytuacjach nie ma mocnych. Możesz być prezesem imperium, królem sceny muzycznej, gwiazdą telewizyjnego serialu... W obliczu choroby, w obliczu utraty zdrowia jesteś jak niemowlę, którego jedynym orężem w walce ze złem jest uśmiech. Tacy stajemy się mali. Wielkie fortuny przestają mieć znaczenie. Świat przestaje istnieć. Pozycja przestaje się liczyć. Gdy lekarze załamują ręce, a twoja niemoc doprowadza cię do szału, los rzuca ci pod nogi kłodę, której nie jesteś w stanie unieść... co wtedy? Jedyne co możesz, to być blisko i uśmiechać się, udawać, że wszystko jest dobrze i że za kilka dni cierpienie się skończy, a za oknem znów pojawi się słońce.

Przeżyłam kilka bolesnych strat. Jak miałam kilkanaście lat umarła moja babcia. Nie zdążyłam się z nią pożegnać. Do dziś nie pogodziłam się z jej odejściem. Kiedy miałam lat dziewiętnaście, mój serdeczny przyjaciel, chłopak z którym się spotykałam zginął tragicznie w wypadku. Jego motor roztrzaskał się o przydrożne drzewo, a on zmarł na miejscu, na oczach własnego brata. Szok dla mnie i dla setek innych młodych ludzi. Kilka lat później zmarł szwagier mojej mamy. Miał raka. Szybka diagnoza, jeszcze szybsza śmierć. Znów ból i cierpienie całej rodziny. W obliczu straty nie ma mocnych. Tak więc apeluję, choć nie wiem czy to odpowiednie słowo. Zadzwońcie dziś do mamy, umówcie się na lunch z babcią, dziadkiem, sąsiadem, na wspólne oglądanie meczu z ojcem, bo nikt nie zna dnia, ani godziny, a życie bywa bardzo przewrotne...

Mia


 
 
 

Comments


© 2016 created by Mia Docci 

Blog z charakterem

  • Facebook Clean
  • Facebook - Grey Circle
bottom of page