Zobaczyć siebie
- Mia
- 16 lis 2016
- 4 minut(y) czytania
Wiele osób mających życiowe zawirowania, obarcza cały świat za swoje niepowodzenia, nie widząc problemu w sobie. To nie moja wina! Mam pecha! W dzieciństwie znęcał się nade mną Kowalski z klasy 7B. Byłam jedną z tych osób. Szukałam winy nie tak gdzie powinnam.
Miałam wiele szczęścia. Trafiłam na genialnego psychologa (kobietę).
Nie rozumiałam świata. Nie rozumiałam samej siebie. Nie wiedziałam kim jestem i kim być powinnam. Chciałam zbyt wiele, dając zbyt mało. Miałam wygórowane oczekiwania i płaskie potrzeby wynikające z próżnej natury człowieka. Brak odpowiednich wzorców? A może nie umiałam ich dostrzec, nie chciałam? Czasami tak jest prościej. Bujałam w obłokach. Bliżej było mi do nieba, a niżeli do spraw ziemskich. Brak konsekwencji, pozostawianie niedokończonych spraw szybko się zemściły. Postanowiłam się zmienić, zacząć pracować nad sobą, rozwijać się duchowo i mentalnie. Po prostu stać się lepszym człowiekiem.
Początkowo nie potrafiłam odpowiedzieć na kilka prostych pytań. Na czym polega moje życie i jaki jest jego cel?! Nie wiem… O czym tak naprawdę marzę i co chcę w przyszłości osiągnąć? Hmmm… Co się dla mnie liczy i po co w ogóle stąpam po tej ziemi? Yyyy… Gdzie chcę się znaleźć za dziesięć, piętnaście lat? No tak… To co odkryłam bardzo mnie zdziwiło.
Kobieta do której trafiłam, pracowała z jedną z moich koleżanek. Tamta w przeciwieństwie do mnie, nie sprawiała wrażenia osoby pogubionej. Zajęcia z rozwoju osobistego okazały się bezcenną lekcją pokory. W ciągu paru miesięcy dowiedziałam się o sobie więcej, a niżeli przez całe dotychczasowe życie. Jakbym przejrzała się w lustrze. Wchodząc coraz głębiej, odkrywając kolejne poziomy terapii, zaczęłam zmieniać własne potrzeby i poglądy. Zaczęłam też inaczej postrzegać świat i ludzi, ale co najważniejsze zrozumiałam dotąd niezrozumiane zachowania innych. Poznałam zagadnienia i mechanizmy, które nami rządzą. Dostrzegłam błędy, których się dopuściłam. Pojęłam, że życie to nic innego, jak lekcja. Długa lekcja dla wytrwałych i cierpliwych. Czym bardziej fikasz, tym większe młócki dostajesz. Proste. Szybko odnalazłam w sobie skruchę i pokorę. „Życie mnie przeczołgało”, a w zasadzie „sama sobie zgotowałam ten los”.
Trzy lata zajęło mi przyswojenie tej bezcennej wiedzy. Wciąż mi mało. Trzy lata jeździłam na zajęcia. Nie było mi wcale do śmiechu. Czasami bolało. Praca nad sobą to nie leżenie na kozetce i wyrzucanie żali, jak w „Depresji gangstera” robił to Robert De Niro. To wygląda zupełnie inaczej. Człowiek musi się uczyć, jak w szkole. A moja pani profesor bywała bardzo wymagająca.
Co osiągnęłam? Wreszcie nauczyłam się dziękować i przepraszać, także wybaczać. Harmonia częściowo powróciła. Odzyskałam balans pomiędzy sferą duchową, a rzeczywistym byciem tu i teraz. Nie było to łatwe. Trzyletnia praca bardzo się opłaciła. Ile to człowiek musi wykonać zabiegów by zrozumieć, na czym to wszystko polega.
Praca nad sobą to niekończący się proces. Człowiek się zmienia, dorasta, dojrzewa. Zmieniają się okoliczności i ludzie wokół nas. Pojawiają się dzieci, które też zaczynają swój własny proces przemiany. Powstaje kumulacja. Wszystko ewoluuje, a my nie jesteśmy gotowi na tak szybkie zmiany. Ale czy w ogóle można być na to przygotowanym? Przemijanie, czas…
Wczoraj miałeś dwadzieścia lat i jedynym problemem, który nie dawał ci spać w nocy, był zbliżający się egzamin z marketingu. Dziś stuknęła ci czterdziesta i jedyne o czym marzysz, to aby twój syn czy córka zaliczył test z angielskiego na cztery z minusem. Jaki piękny paradoks. Szaleństwa w studenckich klubach zamieniłeś na odpowiedzialność. Nie chciałeś, ale musiałeś. Nie miałeś czasu by się przygotować do roli matki czy ojca. Czyjeś życie nagle stało się ważniejsze od twojego. Rzeczywistość kazała ci się zmienić. Wraz z narodzinami pierwszego dziecka, zdałeś sobie sprawę, iż właśnie wszedłeś w zupełnie nowy obszar istnienia. Oto pojawił się znak na horyzoncie „obszar nieznany”. Ja się bałam. Nie wiem jak wy? Opanował mnie potworny strach. Brakowało mi odwagi, nie byłam gotowa na tak poważny krok. Zaczęła się ciężka i mozolna praca. Prawa osobiste, prawa asertywne, wewnętrzne dziecko, lęki i cała masa innych zagadnień. Potem trzeba było przepracować relacje z matką i ojcem, wybaczyć im i sobie... Ufff... Początkowo bunt, brak akceptacji i ego, które nie dawało o sobie zapomnieć. Potem był etap miłości do bliźniego i próba zrozumienia własnych niepowodzeń, przyznanie się do nich. Kiedy już zaakceptowałam fakt, iż moje życie tak jak i ja nie jest i nigdy nie będzie idealne, a ja Mia mam prawo do popełniania błędów, wszystko stało się o wiele prostsze. Dziś kiedy patrzę w lustro widzę swoją twarz, nie wyobrażenie, ale rzeczywistą osobę z krwi i kości. Nie postać z przeszłości, czy z przyszłości, ale siebie tu i teraz. Wiem kim jestem i co w życiu jest ważne. Nauczyłam się słuchać i przestałam udawać kogoś, kim nie jestem. Może nie osiągnęłam szczytu na poziomie zawodowym, gdyż jeszcze „do wczoraj” nie byłam przekonana, że jest mi to potrzebne. Nie każdy rodzi się biznesmenem! Za to na poziomie duchowym osiągnęłam stan, o który zabiegałam latami.
Jestem tylko człowiekiem. Gubię się jak każdy. Popełniam błędy, skręcam niekiedy w ciemne uliczki bez wyjścia. Zachowuję się jak małe, uparte dziecko, które chce zobaczyć co będzie jak wsadzi śrubokręt do kontaktu. Zabawne ale i prawdziwe. To wszystko co przeszłam, co przeżyłam, moje doświadczenia, eksperymenty, wzloty i upadki, porażki i uniesienia; to wszystko mnie ukształtowało. Nie wiem kim bym była i gdzie bym się teraz znajdowała? Ale czy to ważne? Kiedyś myślałam, że najważniejsze w życiu to być w pełni szczęśliwym. Ale to niemożliwe! Szczęście to stan, który pojawia się i znika, jak w piosence. Podstawą ludzkiej egzystencji, moim zdaniem jest sumienie. Człowiek musi żyć w zgodzie z własnym wnętrzem i nie może krzywdzić innych. Istotne jest też pozbycie się wrednego ego i znalezienie wyższego celu. Ja swój odnalazłam. Po 37 ciężkich latach wiem już, który kierunek jest mi przeznaczony. Każdy z nas jest inny i postrzega świat na swój własny, indywidualny sposób. Ile dusz tyle stanów świadomości. Tak więc warto zacząć poszukiwania już dziś, bo życie może być czymś więcej, a niżeli tylko materią.
Mia



Comments