Jabłko
- Mia
- 22 cze 2017
- 3 minut(y) czytania
"Czasami człowiek musi stracić wiarę, by chwilę później ją odzyskać."
Kilka dni temu otrzymałam maila z wydawnictwa "Przykro nam ale nie możemy wydać Pani książki. Pozdrawiamy ciepło - redakcja." Przeczytałam tego maila kolejne sto razy i nadal zastanawiam się nad jego przedziwną treścią. Co redaktor (kobieta) miał na myśli? Napisałam gniota czy trafiłam na osobę, której ten temat po prostu nie podszedł? "Nie możemy wydać, nie możemy..." - te słowa huczą w mojej głowie jak dzwon.
Dziś w nocy, około godziny 4:00 nad ranem otrzymałam długiego maila, tym razem od jednego z moich recenzentów. Wcześniej wybrałam kilka osób, do których wysłałam fragment książki. Te opinie liczą się dla mnie bardziej, a niżeli głos którejkolwiek z redakcji. Recenzja krótka, ale treściwa, do tego bardzo obszerny opis "W biegu życia można łatwo zapomnieć co znaczy kochać. Mia uczy Miłości pisanej z wielkiej litery." >> Wow! <<
Jabłko - oto słowo na dziś. Od kilku dni jestem pochłonięta historią Steve Jobsa. W chwili obecnej jestem na etapie, jak razem z Wozem (Woźniakiem) wprowadzają Apple II na rynek. Kto by przypuszczał, fascynują mnie opisy techniczne; zabawne. Biografia zdecydowanie mnie wciągnęła. Przez kilka najbliższych dni, wszystko będzie miało związek z tą książką, także tytuły moich wpisów - tak postanowiłam.
Recenzja, którą przeczytałam zaraz po przebudzeniu, sprawiła, że zaczęłam inaczej postrzegać własne dzieło. Być może wcześniej byłam zbyt surowa, a może po prostu spanikowałam. Straciłam z oczu przyświecającą temu projektowi ideę. Wcześniej miałam ją na wyciągnięcie ręki, potem znikła. Być może moja książka nie jest napisana w sposób doskonały, tak jak życzyliby sobie tego inni - choćby wydawcy - ale jest moja i zawiera unikatową treść - co do tego jestem pewna. Dlaczego więc mam się przejmować jakimś tam wydawnictwem? W końcu to tylko jedna z opinii. Wydawnictw są dziesiątki, a odbiorców miliardy. Czemu miałabym zrezygnować? Na tę książkę czekają miliony, tylko być może jeszcze nie są świadomi, że owa wiedzą jest im niezbędna. Tak było z komputerem osobistym i wizją Jobsa. Nikt w nią nie wierzył, poza Stevem.
Gdy Jobs zaczynał wprowadzać na rynek pierwszy z komputerów marki Apple >> Apple I << miał świadomość, że jest to ubogi sprzęt, nie odzwierciedlający jeszcze jego głębokiej wizji. Ale on się nie poddał. Udoskonalał projekt wmawiając przy tym innym zapaleńcom, że dokona on czegoś wielkiego, a komputery zaprojektowane przez Apple będą służyły wszystkim ludziom bez wyjątku.
Moja książka - a w zasadzie udostępniona w niej wiedza - jest jak jabłko. Prosta, powszechnie znana i dostępna - jak części potrzebne do budowy Apple I w latach 70-tych. Jobs mając lat 19 nie wiedział jeszcze kim będzie, za to miał jedną unikatową cechę; umiał namówić ludzi na zakup czegoś, co wydawało im się do tej pory niepotrzebne. I to jest to! Umiał przewidzieć potrzebę klienta, zanim w ogólne sie narodziła. Miał w sobie więcej determinacji niż jakakolwiek inna postać tamtych czasów, mimo iż - jak mało kto wie - był bardzo wrażliwy, często płakał, histeryzował. Do czego zmierzam; dziś nad ranem doszło do znaczącego przełomu. Płyta scalona, do której każdego dnia dolutowuję kolejne elementy, wreszcie zaczęła działać. Jedna z diod rozżarzyła się niemal do czerwoności. Dostrzegłam światło. Recenzja, którą otrzymałam nad ranem była niczym innym, jak znakiem od samego Boga. Oto świetlista kula pojawiła się na horyzoncie. A niech mnie - to ma sens! Serce mi płonie do teraz.
Steve Jobs w jednym ze swoich najsłynniejszych przemówień - na Uniwersytecie Stanford - opowiedział trzy historie. W każdej odnalazłam siebie i każda wydała mi się niezwykle inspirująca i cenna. Teraz odniosę się do pierwszej z nich; opowiada o przypadkach.
"[...] nie widzisz w tym sensu, gdy patrzysz w przód, ale zrozumiesz to patrząc wstecz. Dlatego musisz wierzyć, że te przypadki jakoś nabiorą sensu w przyszłości. Musisz wierzyć w coś, w przeczucie, przeznaczenie, życie, swoją karmę, cokolwiek; ponieważ wiara w przypadki, że później stworzą sens, da ci pewność siebie by podążać za swoją pasją, nawet wtedy, gdy będziesz musiał pójść okrężną drogą i ta różnica będzie decydująca." - Steve Jobs, 12 czerwiec 2005 rok.
Wiara powróciła dzięki dwóm zupełnie niepasującym do siebie przypadkom, a w zasadzie trzem. Steve i jego historia; pozytywna recenzja i odmowa z wydawnictwa. Te trzy elementy połączyły się w jedną całość dodając mi pewności siebie, wiary i determinacji. Gdyby nie ten dziwny splot wydarzeń, być może gniłabym niczym jabłko, które mimo iż nie chciało urwało się z drzewa i upadło. Ale ja wciąż wiszę i dojrzewam. Mój czas na zbiory jeszcze nadejdzie, a o smaku mego owocu wkrótce usłyszycie. Będzie to bowiem jedno z najsmaczniejszych jabłek, jakie mieliście w swoim życiu przyjemność skosztować - zapewniam was już dziś. Oto stał się cud!
Mia

Commentaires