38
- Mia
- 6 wrz 2017
- 3 minut(y) czytania
"Jesteśmy jak śniący, który śni i żyje w swoim śnie."
-Monica Bellucci (Twin Peaks 2017)
Witajcie ponownie
Minęły zaledwie dwa miesiące od mojego ostatniego wpisu, a ja mam wrażenie jakby nie było mnie tu całą wieczność. Jesień nadeszła niespodziewanie szybko, czyżby lata wcale nie było? Za kilka dni kończę 38 lat, już 38. Wooow... kawał życia za mną. Nie wiem czy mi się zdaje, ale ostatnio czas zaczął jakby inaczej biec. Dni nie są ani krótsze, ani dłuższe, są po prostu inne - taka dygresja.
Jak co roku o tej porze bierze mnie na wspominki. Popadłam w nostalgię i czuję się jak motyl szukający schronienia przed nadchodzącą zimą. Wrzesień to bardzo ważny miesiąc w całym roku kalendarzowym - bynajmniej dla mnie - właśnie z powodu moich urodzin. To magiczny czas otulony jakąś tajemniczą aurą, której nigdy do końca nie udało mi się pojąć.
Od kilku dni zastanawiam się nad minionym rokiem; analizuję, podsumowuję, oceniam własną pracę i zaangażowanie w różne rzeczy. To nie był łatwy czas. Wiele się wydarzyło. Musiałam troszkę powalczyć z demonami - swoimi i nie swoimi - ale było warto, odniosłam zwycięstwo. Jestem z natury łagodna i nie lubię tracić energii na stawianie czoła złu, niestety bitwy są niekiedy nieuniknione. To część drogi, którą musimy przebyć by dotrzeć do upragnionego celu, a cel w tym wypadku jest szczytny. Czasami po prostu trzeba zakasać rękawy i stanąć do boju o własne istnienie lub czyjeś. Warto walczyć o siebie, swoje priorytety, wierzenia; o marzenia (nie zachcianki) i związki; związki cielesne i duchowe zarówno z samym sobą, jak i z innymi. Warto też walczyć w imię słusznych prawd, których pozostało już tak niewiele na ziemi. Warto walczyć w imię Miłości bez względu na ból czy poniesione straty. Bo jak ma się jedna chwila do całej wieczności? Zwycięstwo przynosi dumę, ale i spokój duszy, przywołuje spokojne sny.
Był to rok pełen cudownych i inspirujących podróży; Kania, Andaluzja, Budapeszt, Wyspy Kanaryjskie. Działo się, oj działo. Mój fotograficzny dziennik wspomnień prawie się zapełnił, a to jeszcze nie koniec. Tegoroczne urodziny zapowiadają się bardzo interesująco. Zjem wczesne śniadanie w Warszawie, potem lunch w Paryżu i kolację w NYC, gdzie byłam na pierwszej randce z moich chłopakiem. To była szalona wyprawa, mile ją wspominam. Przeczuwam, że i ta będzie niezwykła. Ten wyjazd to pomysł - jak i prezent - Piotra, tak jak koncert Depeche Mode w Madison Square Garden, na który się wybieramy. Ale jestem podekscytowana!
Ostatni rok mnie odmienił. Stałam się odpowiedzialna, konsekwentna - chyba dojrzałam. Po latach chaotycznej gonitwy wreszcie znalazłam dom - ale co ważniejsze - w końcu pojęłam czym owy jest. Teraz czuję najprawdziwszy wewnętrzny spokój. Często o nim pisałam, ale czy byłam świadoma o czym tak naprawdę piszę? Marzyłam o harmonii, było mi do niej tęskno, mimo iż znałam ją tylko z nazwy - jak większość ludzi. Teraz już wiem, że harmonia i dom to jedno i to samo. Gdy w twoim wnętrzu zaczyna mieszkać czyste dobro, twoje myśli i czyny także stają się lepsze. Umiejętność odróżniania dobra od zła to fundament pod budowę wszystkiego co wartościowe i cenne. Wtedy właśnie zaczynasz czuć harmonię, znajdujesz dom - swoją bezpieczną przystań. Dom masz w sobie. Długo by gadać. Temat rzeka. Czuję się po prostu dobrze sama z sobą i otaczającym mnie światem i na tym zakończmy. Jedno jest pewne, warto chcieć mieć czyste serce, umieć Kochać i szanować; umieć mówić NIE sytuacjom, ludziom, którzy ciągną w dół, prowadzą w stronę zła, samozagłady często nieświadomie. Asertywność w połączeniu z Miłością to potężna broń.
Czy mam jakieś urodzinowe życzenia? Ależ i owszem. Niestety jak nakazuje tradycja, nie mogę wyjawić żadnego z nich. Obiecuję podzielić się z Wami, gdy tylko któreś się ziści.
M

Comments